
„Zrobiliście piękną rzecz!” – słowami Marcela Schatza można podsumować to wielkie osiągnięcie. Człowiek po raz pierwszy w historii stanął na szczycie ośmiotysięcznika. „Annapurna” autorstwa właśnie tego człowieka to kolejna pozycja obowiązkowa dla miłośników gór wysokich.
Maurice Herzog – rodowity Francuz, alpinista. Wraz z Louisem Lachenalem jako pierwsi ludzie na świecie zdobyli ośmiotysięcznik. Owocem tej wyprawy stała się książka „Annapurna”, która po raz pierwszy została wydana w 1951 roku.
Mamy rok 1950. Nikt nie zdobył jeszcze żadnego ośmiotysięcznika, choć pierwsze próby oczywiście zostały już podjęte. Dziewięciu śmiałków wyjeżdża w Himalaje, by napisać nową historię wspinaczki: Jean Couzy, Marcel Ichac, Louis Lachenal, dr Jacques Oudot, Maurice Herzog, Marcel Schatz, Gaston Rébuffat, Lionel Terray i Francis de Noyell. Pierwszy cel – Dhaulagiri (8167 m n.p.m.). W tej opowieści mówimy o czasach, kiedy sprzęt nie był jeszcze tak profesjonalny jak dziś, kiedy nie było połączenia ze „światem zewnętrznym”, a mapy nie były tak dokładne, jak mogło się zdawać. Droga na Dhaulagiri okazała się zbyt trudna, by zdobyć ją przed całkowitym zepsuciem pogody, więc postawiono nowy cel – Annapurna, dziesiąty szczyt na świecie (8091 m n.p.m.).
Zobacz także: „Polscy himalaiści” – Dariusz Jaroń [RECENZJA]
„Uznałem, że moim obowiązkiem jest szczerze zrelacjonować, co się wydarzyło, i spróbować – na tyle, na ile potrafię – ukazać ludzki aspekt wyprawy oraz oddać tamtą nadzwyczajną emocjonalną atmosferę” – właściwie tymi słowami autora można podsumować całą książkę. Bo właśnie to, co najbardziej wyjątkowe w tej książce, to ludzki aspekt. Czytałam wiele książek w tej tematyce i żadna nie uderzyła mnie tak mocno. Wiedziałam, że warunki w górach są często tragiczne, że nigdy nie chciałabym się tam wspinać, ale „Annapurna” jeszcze mocniej upewniła mnie w tym przekonaniu.
3 czerwca 1950 przeszedł do historii himalaizmu. Annapurna – góra, która nie zna litości – ukłoniła się przed człowiekiem i odkryła swoją największą tajemnicę. To wydarzenie było punktem zapalnym do kolejnych wydarzeń, ale to oni na zawsze pozostaną pierwsi. W obliczu ciągłych rekordów i osiągnięć współczesnych himalaistów, w tym Polaków, warto wrócić do korzeni. Dlatego bardzo polecam tę książkę, bo zaskakuje, nierzadko jest wstrząsająca, ale cholernie prawdziwa. I za to ją cenię najbardziej.
Dziękujemy Wydawnictwu Marginesy za egzemplarz recenzencki.
Źródło zdjęć głównych: okładka – empik.com, Annapurna – pixabay.com/pl